środa, 28 listopada 2007

Sekwencje

To dobry dzień, bo długo leżałem w łóżku, trzymając się blisko ściany, od 8 23 do 11 z kawałkiem, i nie zrobiłem nic. Nic oprócz tego, że ubrałem się i zjadłem śniadanie, potem umyłem się i zjadłem obiad. Usiadłem w fotelu na balkonie i patrzyłem na pierwszy śnieg, było ładne niebo i chmury, przesuwające się miarowo na wschód. Zapaliłem papierosa i tak siedziałem, zaciągając się i mrużąc oczy myślałem o najgorszych wierszach na świecie. Zła poezja to choroba cywilizacyjna. Jakaś kobieta na obcasach szła przez podwórko. Nie liczę minut i godzin, jestem tu i to jest wystarczające. Gaszę papierosa w pustej butelce po piwie, i wracam do środka, otaczam się przedmiotami i zastygam.
To dobry dzień.

Brak komentarzy: