poniedziałek, 10 grudnia 2007

Ślina

Facet wchodzi po schodach od wyjścia z metra i stawia przed sobą wózek, w środku widać śliniące się dziecko. Jest już późno i ciemno, ale jeśli dobrze się przyjrzeć, nie będzie problemem rozpoznanie twarzy, kolorów, ubrań.
Pcha wózek, nie spieszy się zupełnie, słychać, że mówi coś do dziecka w wózku, choć w ogóle nie patrzy w tamtą stronę. Wzrok ma utkwiony gdzieś w przestrzeni idealnie przed sobą, porusza ustami jak gigantyczna ryba.
- Teraz musimy sprawdzić w rozkładzie, o której przyjedzie autobus.
Z tym tonem głosu zrobiłby karierę w informacji PKP, zostawia wózek i idzie w stronę rozkładu jazdy autobusów. Patrzy na zegarek, kiwa głową i wraca do dziecka.
- Będzie za około trzy minuty - informuje, ale dziecko chyba nie jest pod wielkim wrażeniem, w dalszym ciągu się ślini i nie robi nic więcej.
Facet odchodzi z tym wózkiem, mówiąc jeszcze kilka zdań w swoim stylu. Za trzy minuty przyjeżdża autobus, ale nie jedziemy tym samym.
Po drodze kupuję wino, przychodzi znajomy i rozmawiamy prawie do rana, cały pokój tonie w dymie. Kładę się spać i kiedy budzę się w nocy, na policzku czuję chłód. Poduszka przy moich ustach jest mokra. Znasz to?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

no nie, nie lubie cie za te fajne notki. jestem zazdrosna o fajne notki. zazdrosna jak cholera! ta tez jest zajebista. tylko moglbys popracowac nad czym troche dluzszym.

w ogole- mowilam mowilam! ze powinienes skupic sie na fabule i dowalic jakas pointa, a ograniczyc przemyslenia. i zdecdowanie wychodzi ci to na dobre.