wtorek, 4 grudnia 2007

Śmierdzący Dworzec Zachodni, kebaby i ludzie z brakami w uzębieniu, woda kapiąca brudnymi kroplami z sufitu, kałuże tak brudne, że jeden nieopatrzny krok skończyć się może w szpitalu na amputacji. Bary, gdzie możesz dostać kanapkę z kotletem i specjały kuchni wietnamsko-chińsko-polskiej, piwo 0,66 l. za 4 zł, papierosy zza wschodniej granicy, śmierdzące palonymi włosami i paznokciami, z doklejaną akcyzą i dwukrotnie podbitą ceną. Rozbitkowie kręcący się tam całą dobę, bezżadnych szans na ratunek. Z każego autobusu, który podjeżdża, wysupują się butelki i puszki, a potem ludzie. Z Płocka, Radomia, Rzeszowa. Masa ludzi, pijanych i wyraźnie czegoś szukających, ale czy oni sami wiedzą? Raczej nie. Czekamy na mrozie, wiatr wieje i przewraca tych bardziej pijanych, uginających się pod ciężarem paczek i toreb. Krążymy w podziemiach, oglądając zegarki, noże i zapalniczki. Wiem tylko, że bardzo chciałbym poznać kogoś, kto z nich korzysta. Takie małe potworki.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

to ci, ktorzy spia na VI pietrze;)